czwartek, 12 września 2013

Recenzja: Nivea Aqua Effect Regenerujący Krem Na Noc

Nivea Aqua Effect Regenerujący Krem Na Noc



Opisywałam już jeden krem z serii Aqua Effect, ale na dzień.Teraz przyszedł czas żeby zmierzyć się z tym na noc.


Opis producenta:
Krem na noc wzbogacony w witaminę E i Hydra IQ:

  • zapewnia głębokie nawilżenie,
  • wspiera proces regeneracji skóry nocą, dzięki swojej pielęgnującej formule z prowitaminą B5,
  • pielęgnująca formuła z witaminą E sprawia, że Twoja skóra nad ranem jest wypoczęta i świeża.
  • Skóra jest intensywnie nawilżona i zregenerowana, wygląda zdrowo i pięknie.

Początkowo krem kupujemy zapakowany w kartonik. Po otwarciu zobaczymy szklany, granatowy słoiczek. Opakowanie to jest bardzo wygodne i szybkie. Zawsze nałożymy taką ilość kremu jaką chcemy. Konsystencja produktu jest delikatna, miękka o przyjemnym zapachu.


Wchłanianie już nie jest tak szybkie jak przy kremie na dzień. Niestety mam wrażenie jak by tylko część tego kremu się wchłonęła, a reszta została na twarzy. Tworzy tłusty film.To co obiecał nam producent w 90% się sprawdza. Niestety, nie mogę zgodzić się z tym, że skóra nad ranem jest wypoczęta i świeża. Powodem jest tłusty film. Strasznie tego nie lubię. Krem jest bardzo wydajny, używam tego opakowania już z 3-4 miesiące, a nadal jest go dużo.

Skład: 
Aqua, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Triisostearin, Cetearyl Alcohol,Isopropyl Palmitate, Glyceryl Glucoside,Hydrogenated Coco-Glycerides, Methylpropanediol,C12-15 Alkyl Benzoate, Synthetic Beeswax, Glyceryl Stearate Citrate, Panthenol, Tocopheryl Acetate,Nelumbium Speciosum Flower Extract, Propylene Glycol, Sodium Carbomer, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Trisodium EDTA, Benzoic Acid, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Limonene, Geraniol, Benzyl Alcohol,Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, BHT, Parfum.

Ocena: 4/5
Koszt: ok. 16 zł/ 50ml

środa, 11 września 2013

Recenzja: Matujący Krem Nawilżający Na Dzień Nivea Aqua Effect

Matujący Krem Nawilżający Na Dzień Nivea Aqua Effect


Opis Producenta:
NIVEA® AQUA EFFECT matujący krem nawilżający na dzień wzbogacony w algi oceaniczne i Hydra IQ:

  • zapewnia głębokie nawilżenie bez zatykania porów
  • dzięki filtrom UV pomaga chronić skórę przed działaniem promieni słonecznych
  • redukuje błyszczenie i matuje dzięki efektywnej formule kontrolującej wydzielanie sebum
  • formuła z algami oceanicznymi rewitalizuje skórę

Producent dał nam trochę tych obietnic. Ogólnie, polubiłam się z tym kremem. Spełnił moje oczekiwania, ale nie miałam ich wygórowanych. Najważniejsze dla mnie było matowienie skóry. Krem to też spełnił. Produkt dostajemy na początku zapakowany w kartonik. Po otworzeniu zobaczymy biały, szklany słoiczek z miętową zakrętką. Po odkręceniu słoiczka ukazuje nam się biała, delikatna konsystencja. 


Płynna o ładnym, delikatnym zapachu. Bardzo szybko się wchłania. Delikatnie nawilża. Jest wydajny. Jedno opakowanie starczy nam na dobrych parę miesięcy, przy codziennym użyciu. Jeżeli chodzi o obietnice, które dał nam producent. To tak, krem pomaga chronić skórę przed działaniem promieni słonecznych, tu się zgodzę. Redukuje błyszczenie i matuje. Nawilża, ale jak pisałam wyżej DELIKATNIE, nie głęboko. No i nie zauważyłam nic innego w wyglądzie mojej skóry. Rewitalizacja? Nie za bardzo.

Skład:
Skład: Aqua, Glycerin, Cyclomethicone, Ethylhexyl Salicylate, Alcohol Denat., Tapioca Starch, Methylpropanediol, Cetearyl Alcohol, Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Myristyl Myristate, Cymbopogon Citratus Extract, Oryza Sativa Extract, Aluminum Chlorohydrate, Octyldodecanol, Sodium Phenylbenzimidazole Sulfonate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Chloride, Propylene Glycol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Trisodium EDTA , Benzyl Alcohol, Citronellol, Linalool, Geraniol, Parfum.
Moim zdaniem nie za ciekawy? Co o tym sądzicie? 
 
Ocena: 4-/5
Koszt: ok. 16 zł/ 50ml

Panna R

wtorek, 10 września 2013

Yves Saint Laurent - Mint Green

Mała żabka, tak nazywam ten "miętowy" lakier. Dlaczego? A dlatego, że bardziej jest zielony niż miętowy
Jednak YSL się postarało. Pomimo tego, że oczekiwałam innego koloru, nie jest mi z tym źle. Lakier i tak jest piękny. 


Mint Green zamknięty jest w eleganckiej, malutkiej, kanciastej, szklanej buteleczce ze złotą zakrętką. Bardzo łatwo i wygodnie się go rozprowadza. Konsystencja nie jest ani za rzadka, a ani za gęsta. Taka w sam raz. Nie rozlewa się na skórki. Aplikację znacznie ułatwia nam cienki pędzelek, który jest ścięty na skos. Zobaczycie to na zdjęciu poniżej. Oprócz tego, lakier posiada delikatne złote drobinki, dzięki którym jest delikatnie perłowy. Przyznam, że nigdy nie przepadałam za efektem perły na paznokciach. Kojarzył mi się z staruszkami. Dzięki YSL przekonałam się do tego. Ale raczej pozostanie on jedynym w kolekcji z takim efektem. Ostatnie co chcę wam powiedzieć to coś o trwałości lakieru. Jest ona znakomita. Mam lakier już od 5 dni na paznokciach i jedyne co to delikatnie zaczął ścierać się na końcówkach.



To jest właśnie ten pędzelek. Znacznie ułatwił mi malowanie. No i oczywiście przyspieszył cały proces.


 Zdjęcie zostało zrobione w baaaardzo oświetlonym miejscu. Dlatego lakier wygląda na miętowy.




Tak lakier wygląda naprawdę. I jak? Średnia ta mięta co? Mimo wszystko mi się podoba. Nie zawiodłam się :)

Ocena: 5-/5

niedziela, 8 września 2013

Lato powraca

Za oknem widać już, że jesień wita do naszych drzwi. Pogoda stała się deszczowa, słońce schowało się za chmurami i zaczął wiać zimny wiatr. To koniec lata, teraz witamy już jesień. Tak myślałam przez cały poprzedni tydzień, aż do dzisiaj. Wstałam i uśmiech zawitał na mojej twarzy. Słońce na niebie, cieplutko. Lato się nie poddaje! 
A skoro lato się nie poddaje to i ja też nie. Nie ma czasu na smęty. Trzeba brać się do roboty. Przyszedł czas na pomalowanie paznokci. A skoro kochane lato wróciło, to kolor też musi być letni.
Mięta od Golden Rose numer 211. 



Kto lubi miętę nie tylko w herbacie, ale na paznokciach łapka w górę! Skoro mowa o paznokciach to zobaczcie jak miętowy Golden Rose wygląda u mnie :)



Podoba wam się? Ja jestem oczarowana!
Panna R

sobota, 7 września 2013

Mała żabka od YSL

 Jakiś czas temu dostałam od mamy lakier Yves Saint Laurent. Ucieszyłam się, pięknie wygląda w buteleczce. Dlaczego nazywam go małą żabką? Przekonacie się jak pokażę wam efekt końcowy.


W buteleczce przecież wygląda na miętowy. I taka też jest jego nazywa, a dokładniej Mint Green. Skoro jest on miętowy to dlaczego piszę wam tu o żabce. Nie można zawsze opierać się na tym co widać lub co jest napisane. Niedługo się przekonacie :)

Panna R



Recenzja: Maska oczyszczająca Ziaja

Lubicie maseczki? Ja lubię.
Ziaja maska oczyszczająca z glinką szarą jest moim hitem! Używam już 4 opakowanie i będę używać jeszcze długo, długo.



Spełniła wszystkie moje oczekiwania.Oczyszcza, pomaga w walce z niedoskonałościami. Szybka, tania i praktyczna. Brzmi cudownie prawda? Tak też jest. Bardzo łatwo i szybko aplikuje się ją na twarz. Konsystencję ma zbliżoną do kremu. Jest koloru szarego. Bezzapachowa. Nie wysusza skóry, a nawilża ją. Po jednym użyciu skóra zostaje matowa na dłużej. Maseczka również zwęża pory i łagodzi zaczerwienienia. Nie lubię za bardzo jej zmywać, ponieważ mam uczucie jak bym zmywała z twarzy masło. Nie będę odejmować za to punktu, bo nie ma to żadnego wpływu na efekt, który uzyskuje dzięki  masce. Opakowanie pomimo tego, że jest małe wystarcza nam na 3-4 aplikacje. Wydajna prawda?



Skład dla ciekawskich:



  
Ocena: 5/5
Koszt: 1,50 zł/ 7ml  Rossmann
Panna R






Zakupyzakupyzakupy

W końcu zabrałam się za zdjęcia i wszystko poszło za jednym zamachem. Przecież jak już zrobiłam te nieszczęsne zdjęcia to wrzucę je na komputer. Jak mam już zdjęcia na komputerze, to coś z nimi porobię. Gdzieś tam przytnę, coś tam rozjaśnię (nic więcej nie mogę zrobić ponieważ wciąż jestem nie na swoim komputerze, tak ubolewam z tego faktu, ale niestety lepiej mieć coś niż nic). Skoro już "obrobiłam" zdjęcia, to może napiszę post? I tak to się zazwyczaj kończy. Mam wam parę rzeczy do pokazania. Nie jest to wszystko bo ciuszki już miałam na sobie i leżą w praniu. Tak jak mam coś nowego lubię od razu to ubrać! Alealeale, spokojnie! Na wszystko przyjdzie czas.Na razie zobaczcie to co udało mi się sfotografować. 






Bardzo podoba mi się ten fason. Między innymi taki krój w swojej kolekcji posiada Michael Kors. Niestety nie dysponuję, aż taką gotówką żeby szaleć i kupować torebki po 1000 zł i więcej. Zadowoliłam się więc tą czarną, zwykłą torebką z H&M
Cena: 99,90 zł 




Od dwóch lat czaję się na balerinki. Miałam już różne, najróżniejsze. Wszystkie pochodziły z tanich sklepów lub z typowych sieciówek jak H&M. Zawsze kończyło się to też szybkim pożegnaniem. Dlatego postanowiłam zainwestować trochę większą sumę w buciki i kupić coś lepszego i trwalszego. W zeszłym roku się nie udało, ale w tym owszem! Zobaczyłam na półce i zakochałam się. Balerinki firmy La Strada, kupione w Tk Maxx.
Cena: 99 zł





A to jest moja mała perełka. Naszyjnik, który podbił moje serce od pierwszego wejrzenia. Kupiony na wyprzedaży w Reserved. Widziałam go już parę razy w sklepie, ale jego cena była stanowczo zawyżona. Przed wyprzedażą kosztował chyba 59,90 zł nie jestem do końca pewna.
Cena: 29,90 zł

Coś wam przypadło do gustu? 
Panna R


piątek, 6 września 2013

Jesienny Dior

Tak, jesień jest coraz bliżej nas, niestety. Czy tego chcemy czy nie, musimy się do niej przygotować. Ja powoli zaczęłam już moje małe przygotowania i z tej okazji pokażę wam 3 lakiery. Zwykłe 3 małe buteleczki, ale o jakich kolorach! Nieco ponure, ale taka jest też pora roku, która się do nas zbliża.
Przedstawiam wam Christian Dior VERNIS


Po lewej, cudowny odcień szarości. Lakier o numerze 804 Perfecto.
Po prawej, śliczny fiolet. Numer 887 Purple Mix.


Trzeci lakier, również jest fioletowy. Ciemniejszy i metaliczny. Numer 782 Silver Purple.

Opis Producenta:
Christian Dior Vernis - lakier do paznokci. Nadaje paznokciom intensywnego koloru i wyjątkowego blasku. Lakier zawiera innowacyjną formułę zapobiegającą odpryskiwaniu i łamaniu się paznokci. Posiada specjalnie zaprojektowany pędzelek, który ułatwia przyjemną i szybką aplikację.

Ponieważ mój aparat w pełni nie oddaje piękna tych kolorów. Pozwoliłam sobie wyszukać zdjęcia w internecie i wstawić je poniżej. 





Cena każdego lakieru to około 90zł
Podobają wam się? Idealne na jesień, czy zbyt ponure?
Panna R
 

czwartek, 5 września 2013

Recenzja: Rimmel Glam'eyes

Eyeliner Rimmel Glam'eyes skradł moje serce. Jestem wielką fanką kresek i eyeliner jest czymś, czego nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Pierwszy eyeliner, który sobie kupiłam był z firmy Miss Sporty, był bardzo podobny do tego z Rimmel'a, również miał cienki pędzelek i podobny kształt opakowania. Nie jestem w stanie wam powiedzieć nic o jego trwałości i konsystencji. W końcu wtedy chodziło mi o to, żeby się nauczyć robić kreski i nacieszyć się widokiem. Jako 15 latka nie koniecznie myślałam o trwałości kosmetyku.



Glam'eyes jak dla mnie jest najlepszym eyelinerem jaki używałam. Nauczyłam się robić kreski cienkim pędzelkiem i tak mi już pozostało. Eyeliner zamknięty jest w eleganckim, czarnym opakowaniu z srebrnymi napisami. Pędzelek jest cieniutki przy czym precyzyjny i łatwy w użyciu. Dzięki niemu możemy uzyskać każdą grubość kreski, cienką, średnią grubą. Kolor jest idealnie czarny. Po szybkim wyschnięciu staje się matowy, ale nie blaknie.Czerń nadal jest głęboka i wyrazista. Konsystencja jest podobna do tuszu. Przyjemna, nie rozlewa się i nie odbija się. Cały dzień utrzymuje się na powiece, a przy tym nie kruszy się. Produkt jest bardzo wydajny. Używam go praktycznie codziennie, a minęły już dobre 4 miesiące od zakupu. Szczerze polecam go każdej miłośniczce kresek.

Koszt: ok 25zł/ 3,5 ml
Ocena: 5/5

środa, 4 września 2013

Ikea i Hebe

Ostatnio pojechałyśmy z mamą do Ikei. Między innymi dla tego, że chcę kupić sobie nowe łóżko i chciałyśmy zobaczyć co ciekawego ikea ma do zaoferowania. Wiadomo, że jak już się tam znajdzie to przechodzi się cały sklep i zawsze, zawsze wpadnie nam coś do koszyka. W moim przypadku są to ŚWIECZKI. Tak, jestem fanką świeczek mam ich już bardzo dużo. Zapachowe, bez zapachu, kolorowe, zwykłe białe, duże, małe. Tym razem, kupiłam opakowanie, które składa się z 36 świeczek o 3 kolorach. Od klasycznej czerwieni po bordo. Ale nie kolory mnie przyciągnęły, tylko zapach. Cudowny zapach owoców leśnych, porzeczek, jeżyn, jagód. Ciekawe czy przy zapaleniu, ten piękny zapach będzie unosił się w pokoju. Mam nadzieję, że tak!


Z racji tego, że potrzebowałam podkład, a nie było go w Super- Pharmie podjechałyśmy z mamą do Hebe. Szybko zabrałam z półki mój ukochany Revlon Color Stay o numerze 110 Ivory i poczłapałam dalej. Kolejną rzeczą, którą potrzebowałam to płyn do kąpieli. Zastałam ciekawą przecenę więc skusiłam się na Palmolive o zapachu migdałów. Mama jeszcze złapała krem na dzień i mydło w płynie o zapachu grejpfruta. Niestety tego nie zobaczycie na zdjęciach bo mydło już jest przelane do pojemniczka i po opakowaniu nie ma śladu, a o kremie już nie wspomne. No cóż... z takimi o to zakupami powędrowałyśmy w stronę kasy. I znowu coś nas zatrzymało. Tym razem biżuteria. Kiedyś kupiłam sobie neonową, haftowaną bransoletkę, która bardzo spodobała się mojej miamie i koniecznie też taką chciała. Wybrałyśmy grafitową koniczynkę od Missiu i podeszłyśmy do kasy. Z racji tego, że zrobiłyśmy duże zakupy dostałam dodatkowo prezent w postaci kredki do oczu z Maybelline w kolorze Russian Green numer 45.







Revlon Color Stay 66,99 zł
Żel Palmolive 11,49 zł
Missiu Bransoletka 19,99 zł

wtorek, 3 września 2013

Recenzja: Puder Farmasi

Uwaga, uwaga - znowu recenzja. Tym razem będzie to puder Soft and Silky Tureckiej firmy Farmasi.


Zużyłam już dwa opakowania tego pudru, ale w dwóch innych odcieniach 03 i 01. Na zdjęciu akurat jest 01. Różnica pomiędzy odcieniami jest praktycznie niewidoczna. Zarówno jedynka, jak i trójka bardzo dobrze, dopasowały się do mojej jasnej karnacji. 
Puder zamknięty jest w czarnym, trochę tandetnym opakowaniu. Dlaczego tandetnym? jest słabe, delikatnie się wygina i nie jest szczelne. Dużym plusem jest lustereczko przyklejone w środku. Producent dodał jeszcze gąbeczkę do aplikacji, ale mi się ona nie przydała. Puder wolę nakładać klasycznie, pędzlem. Jak widać na zdjęciu opakowanie jest porysowane, ale to raczej rzecz naturalna. Jeżeli chodzi o sam puder, jestem bardzo zadowolona. Jest delikatny, kryjący o matowym wykończeniu. Doskonale wygładza koloryt skóry i wygląda na niej naturalnie. Nie wysusza i utrzymuje się naprawdę bardzo długo na twarzy. W internecie wyczytałam, że można go też stosować na mokro jako podkład. Nie jestem za bardzo co do tego przekonana. Niby 2 w 1? Podkład i Puder? Nie, nie chce mi się w to wierzyć.






Koszt: ok 30zł
Ocena:5-/5

Miałyście styczność z firmą Farmasi? Lubicie? 
Panna R

poniedziałek, 2 września 2013

Recenzja: Wibo róż z jedwabiem i witaminą E

Pamiętacie jak w Rossmannie była promocja -40%? 
To dobrze! Właśnie w tym ogromnym szale zakupowym, wyłowiłam ten oto róż numer 1 firmy Wibo.



Wszyscy narzekają, że opakowania firmy Wibo są bardzo słabe. Między innymi ścierają się napisy. Jak widzicie mnie ten problem nie dotyczy, ale szczerze wam powiem, że nie przeszkadzało by mi to. Jedyne do czego mogę się przyczepić to ,to że bardzo szybko się rysują. Przejdźmy dalej.
Produkt zamknięty jest w czarnym, plastikowym opakowaniu z "szybką" na środku, która umożliwia nam zobaczenie jego koloru lub ilość ubytku. W środku opakowania znajduje się jeszcze jedna szufladka czy półeczka (tak to nazywam), w której mamy aplikator. Róż jest bardzo delikatny, ale taki sobie wybrałam. Dla niektórych z was pigmentacja będzie średnia lub nawet słaba. Produkt bardzo długo utrzymuje się na policzkach, nie robi smug i wygląda naturalnie. Używam go już długo i zaznaczam, że codziennie. Jak widać dużo go nie ubyło. Wiele z was narzeka, na jego twardość. Mi trafił się świetny egzemplarz. Jest miękki i nakładam go z taką samą łatwością jak puder. Aplikator znajdujący się w opakowaniu jest malutki. Dużo z was również w tym kierunku miało pretensje. Według mnie jako pędzelek do nagłych wypadków jest okej. Nie mowie tu o nakładaniu nim różu na co dzień. Ale w razie co, jest przydatny. Nie wypadają z niego włoski, nie rozkleja się. Ogólnie nie narzekam.
Z różu jestem bardzo zadowolona. Jest pierwszym kosmetykiem z tej kategorii, który sobie kupiłam.  Z pewnością do niego powrócę. Producent zapewnia nam szeroką gamę odcieni produktu, więc z pewnością znajdzie się coś dla każdego. Coś delikatniejszego jak w moim przypadku i coś mocniejszego dla spragnionych koloru :)

Na skórze wygląda tak:



Koszt: 5,79 zł na promocji
Ocena: 5/5
 
I co o nim myślicie? Skusiły byście się?
Panna R


niedziela, 1 września 2013

Codzienna pielęgnacja włosów

Czas dodać post o mojej codziennej pielęgnacji włosów. Jest to minimum, które używam dzień po dniu.
Może najpierw, napiszę coś o włosach, zanim powędruję za daleko. Więc, mam grube, sztywne, długie i mocne, rude włosy.  Zapowiada się pięknie!
Nie mam z nimi prawie żadnych problemów. Jedyne na co mogę narzekać, tak naprawdę to, to że ciężko się je rozczesuje. Od niedawna, w sumie od paru miesięcy mam Ombre. Włosy nie ucierpiały tragicznie, ale, końcówki zrobiły się lekko sianowate. Nie żałuję wyboru, bo w ombre czuje się naprawdę świetnie i w sumie jest to jedyna rzecz, którą mogę zrobić na włosach. Próbowałam już różne fryzury, krótkie, długie, z grzywką i prostą i na bok, bez grzywki. Na razie pozostała opcja bez grzywki, ale mam przedziałek na boku no i to moje ombre.Włosy mam proste, powiedziała bym, że mega proste. Kręcenie ich odpada, lokówką musiała bym kręcić je 100 lat, wałki wcale nie są o wiele lepsze, bo raz to wyglądam jak pudel, dwa takie loki wcale nie są ładne, trzy i tak długo się nie utrzymują mi na włosach. O farbowaniu też nie ma mowy.

No skoro wiecie już jakie mam włosy to teraz przejdźmy do spraw pielęgnacyjnych. Mam takie przyzwyczajenie, już od czasu gimnazjum, że codziennie myję głowę. Włosy się już tak przyzwyczaiły, że może na drugi dzień nie są strasznie tłuste, ale ja nie czuję się okej i mam potrzebę umycia ich.Tak wiem straszne przyzwyczajenie, ale trudno się już od tego odzwyczaić. Do rzeczy.

1. Profesjonalny szampon do włosów firmy CECE of sweden. 


Posiadam wersję do włosów normalnych i lekko zniszczonych z wyciągiem z alg morskich. Produkt znajduje się w dużej, litrowej buteleczce. Jej wielkość, nie ma kompletnie wpływu na komfort użytkowania. Jedynie na początku, butelka jest dosyć ciężka, ale jak pisałam wcześniej nie wpływa to na jakość, ani użytkowanie produktu. Kolor szamponu jest zielony, o delikatnie lejącej się konsystencji. Nie potrafię powiedzieć wam na ile starcza mi taka pojemność, ale szampon jest bardzo wydajny. Wydaje mi się, że jest to koło 3 miesięcy przy codziennym użytkowaniu, a zaznaczam, że nie jestem jedynym osobnikiem w domu, który używa szampon. Oczywiście nie jest to taka sama częstotliwość z jaką ja zużywam produkt ;) Jestem z niego bardzo zadowolona, a używam go już dobry rok.

Dla ciekawskich skład: 


Koszt: 24,99 zł normalnie, po przecenie 21,99 zł/ 1000 ml w Super-Pharm ( ale zdarzają się o wiele lepsze promocje)
Ocena: 5/5

2. Profesjonalna odżywka do włosów firmy CECE of sweden. 


Odżywka jest z tej samej serii co szampon. Nie będę się rozpisywać na jej temat. Jedyne co mogę powiedzieć to, to że substancja jest bardziej mleczna, jak to na odżywkę przystało. Kolor jest trochę jaśniejszy, ale też zielony. Włosy po niej są odżywione, odzyskują blask i łatwo się je rozczesuje. Tak jak i z szamponu jestem bardzo zadowolona i używam ją równie długo. Kończy mi się ona nieco szybciej od szamponu, ponieważ nakładam większe ilości na włosy.

Tutaj również skład:


Koszt: Taki sam jak szamponu i kupowany również w Super- Pharm
Ocena: 5/5

3. BIOSILK profesjonalna jedwabna regeneracja.



Jedwab z pewnością wszystkim dobrze znany. Większość z was na 100% go używała. Opinie na jego temat są różne. Osobiście nie zawiodłam się, ale też nie mam ogromnych oczekiwań w stosunku do niego. Jedwab nakładam na całą długość włosów, z tym że na końcówki idzie go najwięcej. Również stosuję go codziennie. Produkt zamknięty jest w przeźroczystej, plastikowej buteleczce, która z pewnością ułatwia nam użytkowanie, ponieważ widzimy ile produktu nam jeszcze pozostało. Konsystencja jest płynna, oleista o bardzo przyjemnym zapachu. Jedyne czego nie lubię to, to że po nałożeniu produktu dłonie są tłuste jak po nasmarowaniu oliwką. Najmniejsza buteleczka jedwabiu 15 ml starczy mi na 2-3 tygodnie. Ale wiadomo, wszystko zależy od tego ile produktu nakładamy i na jaką długość włosów. 

Do jedwabiu również dołączam skład:


Koszt: 3,99 zł/ 15ml w Biedronce 
Ocena:5-/5